17 stycznia br. odbyło się kolejne posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka podczas którego zaprezentowali się kandydatka i kandydaci na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Kolejne, ponieważ od czasu upłynięcia kadencji Adama Bodnara we wrześniu 2020 roku nowy Rzecznik Praw Obywatelskich (w skrócie „RPO”) nie został wybrany. Po co nam w ogóle RPO, skoro są sądy i inne instytucje, do których możemy się zwracać o pomoc w różnych sprawach? Dlaczego szczególnie my, aktywni mieszkańcy wsi, społeczni i lokalni działacze powinniśmy rozumieć wagę tego urzędu?
Ustawa o Rzeczniku Praw Obywatelskich przyjęta została w 1987 r. (Ustawa z dnia 15 lipca 1987 r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich. Dz. U. z 2020 r., poz. 627). Instytucja ombudsmana (z języka szwedzkiego „ombudsman” to „rzecznik”) wprowadzona w Europie pod koniec lat 80 ubiegłego stulecia uważana była za jeden z kluczowych elementów rozmontowujących ustrój komunistyczny. Do wprowadzenia tej ustawy przyczyniły się m.in. naciski Kościoła katolickiego i ówczesnej opozycji. Władze komunistyczne ugięły się, a Polska została liderem w tym zakresie. Rzecznik Praw Obywatelskich rozpoczął tu swoją działalność najwcześniej ze wszystkich państw regionu.
„Rzecznik stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz w innych aktach normatywnych, w tym również na straży realizacji zasady równego traktowania” – mówi ustawa z 1987 r. Tylko do czego właściwie jest Rzecznik, skoro mamy urzędy i instytucje regulujące życie obywateli? Mamy przecież sądy i prokuratury, gdzie możemy dochodzić swoich praw. Mamy samorządowców, posłów, do których możemy zwrócić się z problemami.
CO MOŻE RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH?
Jeśli czujemy się niesprawiedliwie potraktowani lub pokrzywdzeni lub gdy wyczerpaliśmy już wszystkie ścieżki prawne. Gdy wszystkie instytucje, sądy czy urzędy do których się zgłosiliśmy wydały, według nas, niesprawiedliwą decyzję. Jeśli uważamy, że państwo naruszyło nasze prawo lub że zostaliśmy nierówno potraktowani z powodu tego, kim jesteśmy możemy bezpłatnie złożyć wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich. Dotyczy to także więźniów (który mogą poskarżyć się na np. nieludzkie traktowanie) oraz cudzoziemców będących pod władzą RP.
Rzecznik to zatem „tarcza” między obywatelem a organami władzy publicznej. RPO jest swego rodzaju generalnym adwokatem wszystkich ludzi. To instytucja szczególnie ważna dla mieszkańców z obszarów wiejskich, gdzie dostęp do usług prawnych, kancelarii adwokackich jest utrudniony bądź niemożliwy ze względu na koszty. Dzwoniąc na bezpłatną infolinię do biura RPO można uzyskać rzetelną i darmową poradę w naszej sprawie. Biuro RPO podejmuje czynności zawsze, gdy otrzyma wiadomość wskazującą na naruszenie wolności i praw człowieka.
Prawo ma wpływ na każdą dziedzinę naszego życia. Dosłownie na każdą. Od momentu narodzin (prawo do dobrej opieki okołoporodowej), przez dzieciństwo, młodość (prawa dziecka, sprawy alimentacyjne, prawo do edukacji), dorosłość (prawa pracownicze, prawa własności, prawo do wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami, prawa wyborcze), po starość (prawo do opieki zdrowotnej, do emerytury, godnej starości).
W RAMACH SWOICH OBOWIĄZKÓW RZECZNIK:
Ma prawo do np. wejścia do więzienia, szkoły, urzędu i sprawdzenia na miejscu czy łamane jest prawo obywatela czy grupy obywateli.
Zgodnie z art. 12 ust. 2 i 3 ustawy o RPO może m.in. żądać złożenia wyjaśnień czy przedstawienia akt każdej sprawy prowadzonej przez naczelne i centralne organy administracji państwowej, organy administracji rządowej.
Może żądać przedłożenia informacji o stanie sprawy prowadzonej przez sądy, a także prokuraturę i inne organy ścigania, żądać wglądu do akt sądowych i prokuratorskich oraz akt innych organów ścigania po zakończeniu postępowania i zapadnięciu rozstrzygnięcia.
Jak widać Rzecznik z racji swoich zadań może (lub musi) wchodzić w spór w władzą, jeśli ta narusza prawa człowieka. Dlatego kluczowe jest by RPO był urzędem apolitycznym, niezależnym od władzy rządzącej. Rzecznik wybrany przez władzę lub od niej zależny będzie działał w interesie władzy, a nie w interesie obywateli. A problemy zwykłych ludzi nie mają przecież barw politycznych. RPO zależny od władzy podważy sens swojego istnienia.
Z porad Rzecznika korzysta coraz więcej osób. W 2019 r. do biura RPO wpłynęło blisko 60 tys. spraw. Ponadto 4 385 osób zgłosiło się osobiście do Biura Rzecznika, zaś z 32 395 osobami przeprowadzono rozmowy telefoniczne udzielając im w trakcie tych rozmów porad oraz wyjaśnień. W 2020 roku liczba spraw, które wpłynęły wzrosła o 20%. Statystyki pokazują zatem, że obywatele korzystają z porad Biura RPO.
„Wolność”, „godność”, „równość”, „poszanowanie praw jednostki”, „swobody obywatelskie”, „wykluczenie”, „poniżenie” to abstrakcyjne wartości. Poniżej zatem podajemy kilka przykładów interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, pogrupowanych według poszczególnych artykułów Konstytucji. Poniższe fragmenty pochodzą z raportu „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem” dostępnym na stronie RPO: https://www.rpo.gov.pl/pl/content/z-urzedu-raport-kadencji-VII-RPO
Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych (art. 30 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.)
Mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich: Latem 2018 r. trafiło do mnie pismo z adnotacją RPO Adama Bodnara „Proszę o opinię”. To był wydruk długiego maila. Zaczynał się od słowa, którego wtedy nie znałam – „patostreaming”. I zawierał mnóstwo linków. To, co pod nimi się kryło, było przerażające – nawet nie wiedziałam, że takie rzeczy mogą mieć miejsce. A były nagrane i dostępne w sieci. Ten pan przeżywał horror od co najmniej roku – jego sąsiad zarabiał na patostreamingu, czyli na transmitowaniu na żywo patologicznych zachowań w domu: libacji, bicia, podpaleń, bójek, wzywanie straży pożarnej pod pozorem alarmu bombowego… Miał dwadzieścia kilka lat, mieszkał z matką i z nastoletnim bratem, który nie chodził do szkoły – wszyscy codziennie pili alkohol. Na transmisjach przemocy zarabiał. Pisał np.: zapłaćcie mi 200 zł, a wykopię matce stołek spod pupy (używał wulgaryzmów). Pieniądze wpływały i przy rechocie synów i aplauzie publiczności pijana kobieta upadała na podłogę. Policja była tam niemal codziennie, ale była bezradna. Zaczęliśmy się w Biurze zastanawiać, co z tym zrobić. Zorientowaliśmy się, że samo działanie prawne i urzędowe tu nie wystarczy. To jest nowy problem społeczny: młodzi ludzie zarabiają w Polsce na relacjonowaniu poniżania i przemocy live, i stają się idolami młodzieży. Musimy więc znaleźć na to nową odpowiedź (…) Przedstawiciel Google powiedział nam wtedy, że to jest polskie zjawisko. Że żaden europejski przedstawiciel YouTube nie słyszał, żeby użytkownik serwisu filmował bezdomnego, którego ściągnął do domu, żeby go obsikać, i na tym zarabiał pieniądze.
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę i Orange Polska zrobiły z Biurem RPO badania. Wyniki opublikowaliśmy wiosną 2019 r.: 37% młodzieży regularnie ogląda patotreści, a 90% wie, co to jest i co najmniej raz oglądało. Organy ścigania okazały się bezradne. Prokuratorzy umarzają postępowania „ze względu na znikomą szkodliwość społeczną” (!), policja nie umie reagować. Postanowiliśmy więc skierować uwagę na rodziców, wychowawców i opiekunów. Większość z nich nie ma pojęcia, że takie rzeczy istnieją. Musieliśmy też uderzyć w obojętność użytkowników internetu, by reagowali, nie tylko zamykając okno przeglądarki. Powstał pomysł kampanii uświadamiającej, że trzecim wychowawcą naszych dzieci jest internet (nie tylko szkoła i rodzice wpływają na dziecko). Włączył się także Facebook, dając kampanii przestrzeń na swojej platformie. Trzeba było połączyć wiedzę z wielu dziedzin. Wiedzę o algorytmach, o psychologii dziecka z wiedzą o działaniu administracji państwowej i policji, a na koniec dodać informację prawną. Tak powstał pomysł prostej strony #Zglos.to. To nie jest narzędzie do zgłaszania (żeby „ktoś coś z tym zrobił”) – ma pomóc człowiekowi w podjęciu działania. Te podpowiedzi są proste – ale jest za nimi zebrana wiedza. Jeśli strona podpowiada: „zgłoś to policji”, to wskazujemy kilka opcji. Sprawdziliśmy i wiemy, że Policja ma specjalną komórkę, która takie zgłoszenia online monitoruje całą dobę – więc nie zawsze trzeba iść ze zgłoszeniem na komisariat, ale właśnie pokazaną na stronie ścieżką.
Więcej o godności osobistej i jej umocowaniu w Konstytucji znajduje w Raporcie „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem” (od strony 48).
Wolność człowieka podlega ochronie prawnej (art. 31 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.)
Pan Stanisław Kędzior zachorował psychicznie i brat doprowadził do jego ubezwłasnowolnienia. Jako opiekun prawny umieścił go w domu pomocy społecznej. Pan Kędzior spędził tam kilkanaście lat, bezskutecznie alarmując sądy, że nie ma powodu, by go tam trzymać. Owszem, ma kłopoty zdrowotne, ale nie jest to powód do pozbawienia go wolności. Polskie przepisy nie pozwalały jednak osobie ubezwłasnowolnionej, a więc „cywilnie martwej”, wystąpić do sądu o sprawdzenie, czy zamknięcie w DPS jest konieczne. Mógł to zrobić tylko opiekun prawny. Do tego decydując o skierowaniu do DPS, sąd nie musiał nawet wysłuchać osoby z niepełnosprawnością (najczęściej nawet jej nie widział).
W Polsce nadal rekomendowanym przez władze i niektórych lekarzy sposobem na radzenie sobie z ciężarem opieki nad osobą z niepełnosprawnością jest jej ubezwłasnowolnienie. Co oznacza, że osoba taka całkowicie traci wolność stanowienia o sobie. RPO od dawna powtarza, że instytucja ubezwłasnowolnienia powinna zostać zniesiona i zastąpiona systemem wspieranego podejmowania decyzji. Domaga się także tego środowisko osób z niepełnosprawnościami.
To są światowe standardy wynikające z Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami, konwencji, którą Polska zobowiązała się respektować. Nic się w tej sprawie nie zmieniło, mimo że już w 2018 r. Ministerstwo Sprawiedliwości przyznało rację RPO, że zmiany w prawie są konieczne. Udało się jednak doprowadzić do innej istotnej zmiany prawa: od 1 stycznia 2018 r. osoba ubezwłasnowolniona przyjęta postanowieniem sądu do domu pomocy społecznej sama może wystąpić do sądu o zmianę orzeczenia.
Historia tej nowelizacji pokazuje dokładnie, z jakim problemem mierzą się osoby ubezwłasnowolnione. W Polsce można było jeszcze w 2019 r. ograniczyć wolność faktycznie, bez podstawy prawnej – także w placówkach opiekuńczych różnego rodzaju. Wystarczyło odebrać wózek, na którym człowiek się porusza, albo zamknąć furtkę. To nic, że na ogół działo się to w dobrej wierze (bo np. osoba z zaburzeniami poznawczymi może nie odnaleźć drogi powrotnej). Zamknięcie kogoś, bo „tak się łatwiej opiekować”, nie ma podstaw prawnych. A że zjawisko starzenia się społeczeństwa narasta, warto to sobie uświadomić teraz – zanim nas samych ktoś w ten sposób pozbawi wolności.
Pan Kędzior walczył jednak o swoje prawa, a skoro polskie prawo go nie zauważało, zwrócił się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (reprezentował go tam prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Adam Bodnar). ETPCz przyznał panu Kędziorowi rację i zasądził 10 tysięcy euro odszkodowania od państwa polskiego. Trybunał określił przy tym minimalne warunki, jakie muszą zostać spełnione dla zaistnienia „zgodnego z prawem pozbawienia wolności osoby z niepełnosprawnością intelektualną lub chorobą psychiczną”.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyznał panu Kędziorowi rację w 2012 r. Mimo to mężczyzna nadal wbrew własnej woli przebywał w DPS. 28 czerwca 2016 r. Trybunał Konstytucyjny na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich uznał za niekonstytucyjne przepisy, które pozwalają tak traktować osobę, która – z powodu choroby, niepełnosprawności, czy wieku – zostanie całkowicie ubezwłasnowolniona. To jedno z najważniejszych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego w obszarze praw osób z niepełnosprawnościami.
1 stycznia 2018 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Teraz osoba przyjęta do DPS, w tym także ubezwłasnowolniona, może wystąpić do sądu opiekuńczego o zmianę orzeczenia o przyjęciu do DPS. Również osoba, która nie wyraża zgody na dalsze przebywanie w DPS, może wystąpić do sądu opiekuńczego o zniesienie przebywania w nim. W znowelizowanej ustawie wpisano też obowiązek wysłuchania przez sąd osoby ubezwłasnowolnionej, która ma być przyjęta do szpitala psychiatrycznego lub DPS.
Więcej o wolności i dopuszczalnych ograniczeniach wolności według Konstytucji znajduje się na stronie 58 raportu „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem” (od strony 58).
Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych. (art. 40 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.)
Tortury są w Polsce faktem. W wyniku tortur co najmniej jedna osoba mogła w Polsce w ciągu ostatniego pięciolecia stracić życie (Igor Stachowiak, wobec którego policjanci użyli paralizatora, choć był skuty i unieruchomiony). Nie jesteśmy jednak haniebnym wyjątkiem na mapie świata. Bo tortury mogą zdarzyć się w każdym miejscu, w którym jednostka zdana jest na innych, bez kontroli, zwłaszcza w trakcie zatrzymania przez policję, w areszcie, więzieniu, ale też w szpitalu psychiatrycznym czy w domu opieki.
Oto historia ze spotkania regionalnego RPO w Kołobrzegu w czerwcu 2019 r. Uczestniczy w nim także grupa młodzieży i zgodnie ze zwyczajem RPO zbiera od niej pytania na karteczkach. – Czy to w porządku, że policjant jest niemiły w czasie przesłuchania? – czyta z jednej z takich karteczek Adam Bodnar i odpowiada: – Przesłuchanie to nie jest miła sytuacja. – To ja wytłumaczę, panie rzeczniku – zabiera głos opiekunka grupy. – Kolega naszych uczniów został zatrzymany przez policję. I, jak opowiadał, nie chciał odpowiadać na pytania. Za każde „nie powiem” był uderzany w twarz. RPO mówi po chwili ciszy: – To nie było „niemiłe zachowanie”. To były tortury. Na sali widać poruszenie. Nikt z obecnych takiego zachowania tak nie nazwał; ani ofiary, ani sprawcy nie identyfikują tortur, nie wiedzą, kiedy przekroczona jest niedopuszczalna granica. Tymczasem… Choć funkcjonariusze państwa mogą używać siły – to w sytuacjach szczególnych i tylko zgodnie z procedurami. Inaczej mamy do czynienia z torturami – a te są bezwzględnie zakazane – przez Konstytucję i prawo międzynarodowe. Nie można ich usprawiedliwiać czyimś postępowaniem, swoim zdenerwowaniem czy rozmiarem zbrodni, o jaką kogoś obwiniamy.
Tortury to umyślne zadawanie cierpienia fizycznego, psychicznego przez funkcjonariusza publicznego lub osobę występującą w charakterze urzędowym, lub z ich polecenia albo za wyraźną lub milczącą zgodą. O torturach mówimy, jeśli stosuje się je w celu: uzyskania informacji lub wyznania, ukarania za popełniony czyn, również wtedy, jeśli o dokonanie tego czynu jest się tylko podejrzanym, w celu zastraszenia lub wywarcia nacisku na daną osobę. Tortury zawsze zostawiają na ofierze psychiczny ślad, z którym ona i jej bliscy zmagają się latami. Dlatego trzeba im zapobiegać, nie wystarczy tylko ścigać sprawców.
Najczęściej ofiarami tortur są w Polsce osoby o niewielkiej świadomości społecznej, bardzo często niepełnoletnie, a także osoby z niepełnosprawnościami. Osoby zatrzymywane przez policję są bite (przy użyciu m.in. policyjnych pałek), straszone biciem, podduszane, straszone bronią. Od 2008 r. zapadły w Polsce prawomocne wyroki wobec 52 funkcjonariuszy. Mówimy o 52 przypadkach potwierdzonych przez sądy!
Z kolei Europejski Komitet Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu i Poniżającemu Traktowaniu (CPT), którego członkowie wizytowali Polskę w maju 2017 r., odnotował co najmniej trzy przypadki stosowania tortur przez polską policję. W raporcie, który został opublikowany w 2018 r., odnotowują: pobicie zatrzymanego, bicie i kopanie skutego kajdankami po przewróceniu na podłogę; pobicie zatrzymanego rzuconego na ziemię przez siedmiu funkcjonariuszy (ofiara musiała trzymać ręce na głowie, była uderzona pięścią w lędźwie oraz w twarz); zakładanie plastikowego worka na głowę oraz bicie pałką w stopy zatrzymanego. W raporcie tym mowa była o zabiciu Igora Stachowiaka.
Postępowanie wewnętrzne policji w sprawie Igora Stachowiaka dłużyło się do momentu ujawnienia nagrań z paralizatora przez dziennikarzy. W 2020 r. policjanci zostali skazani na kary od dwóch do dwóch i pół roku więzienia. W ustnym uzasadnieniu sąd stwierdził, że doszło do tortur, ale nie można uznać, że przyczyniły się one do śmierci Igora Stachowiaka. W kontekście tej sprawy Europejski Komitet Zapobiegania Torturom przypomniał Polsce, że paralizatory mogą być stosowane wyłącznie w przypadku rzeczywistego i bezpośredniego zagrożenia życia lub ryzyka odniesienia poważnych obrażeń. Paralizator może być wykorzystane w zastępstwie broni palnej lub innych równie niebezpiecznych dla życia środków.
To samo powtarza RPO – uzyskał od Policji obietnicę przygotowania reguł używania paralizatorów. Tymczasem już w czasie epidemii koronawirusa szerokie prawo używania paralizatorów wobec osadzonych uzyskała Służba Więzienna. Przepisy wprowadzone w ramach tzw. Tarczy Antykryzysowej pozwalają na rażenie prądem w zasadzie za każdym razem, gdy więzień odmawia wykonania polecenia lub ociąga się z jego wykonaniem. Wprowadzenie cywilizowanych regulacji dotyczących paralizatorów to nie jedyna zmiana prawa, jaka jest konieczna, by podobna tragedia się nie powtórzyła.
Państwo ma obowiązek zapewnić obywatelowi ochronę przed torturami. Trzeba wprowadzić zbrodnię tortur do Kodeksu karnego (nie wystarczą przepisy o wymuszeniu zeznań lub przekroczenia uprawnień – w art. 246 i 231 k.k.). Należy też wprowadzić gwarancje antytorturowe.
Każdy zatrzymany musi mieć natychmiast prawo do kontaktu z prawnikiem.
Wszyscy zatrzymani przez policję (a nie tylko określone grupy) muszą być badani przez lekarza.
Zatrzymany musi natychmiast móc zawiadomić bliskich, gdzie jest.
Każdy zatrzymany musi otrzymać informację o przysługujących mu prawach przygotowaną w zrozumiały dla niego sposób.
Musi działać mechanizm umożliwiający skuteczne złożenie skargi na nieprawidłowości.
Ostatnie pięć lat upłynęło Rzecznikowi Praw Obywatelskich na zabieganiu o wprowadzenie takich standardów.
Reakcja państwa na stosowanie tortur wobec podejrzanych o terroryzm to papierek lakmusowy stanu ochrony praw człowieka. Jeśli państwo respektuje godność osób pozbawionych wolności, to taki standard będzie obejmował każdego. Ale jeśli w pewnych przypadkach pojawi się przyzwolenie na stosowanie tortur, to tortury mogą spotkać każdego. Wystarczy mieć pecha.
RZECZNIK JEST DLA WSZYSTKICH
Trzy powyższe sytuacje to niewielki ułamek spraw którymi w latach 2015-2020 zajął się Rzecznik Spraw Obywatelskich. W raporcie możemy przeczytać także o interwencji dotyczącej nieprawidłowo naliczonej emeryturze dla kobiet z rocznika 1953, wykluczeniu transportowym starszych mieszkańców wsi w wyniku zawieszenia połączeń PKS, problemach ze służbą zdrowia w czasie pandemii, zdrowiu psychicznym dzieci. Rzecznik wydaje także opinie w sprawie grup społecznych, czy grup zawodowych. Pod koniec 2020 roku Rzecznik wydał swoją opinię w sprawie rolników i przedsiębiorców, w których uderzyła ustawa tzw.„piątki dla zwierząt”. Rzecznik przypomniał Senatorom, że „aby wprowadzane przepisy były efektywne, konieczne jest zapewnienie podmiotom dotkniętym wskazanymi zakazami odpowiedniego czasu na przebranżowienie, dostosowanie posiadanej infrastruktury do nowych zadań i wypracowanie na nowo pozycji na rynku” (link).
Rzecznik Spraw Obywatelskich jest rzecznikiem wszystkich obywateli, którzy szukają u niego pomocy, zaś szczególnie widać, że tej pomocy potrzebują mieszkańcy obszarów wiejskich, osoby słabiej wykształcone, z niższymi dochodami. Dlatego wszystkim powinno zależeć na tym, by Rzecznik był urzędnikiem apolitycznym i niezależnym. Rzecznik nie powinien być ani „nasz”, ani „wasz”, lecz obywatelski, czyli stojący na straży praw i wolności zwykłego człowieka.
Magdalena Kowalczyk, styczeń 2020.
Źródło: witrynawiejska.org.pl